SKALNIK 13/28

Uparłam się na zdobycie Skalnika, po tym jak zobaczyłam zdjęcia Małej Ostrej. Sam szczyt Skalnika nie zapowiadał się imponująco. Raptem tabliczka na drzewie, wewnątrz lasu. To nie obiecywało widoków zapierających dech w piersiach. Znalazłam do zapragnięcia coś z boku, coś po drodze, coś na szlaku, coś pięknego i innego.

 

Skalnik jest najwyższym szczytem Rudaw Janowickich, ma 945 m. n. p. m. Położone w Sudetach Zachodnich Rudawy Janowickie zajmują obszar około 90 metrów kwadratowych.

Zdobywanie Skalnika rozpoczęliśmy z miejscowości Czarnów.

 

Pogoda była kiepska, wycieraczki pracowały na wysokich obrotach, a droga do celu była wąska, wręcz jedno-samochodowa. Wśród błota, niemalże na jedynce podjeżdżaliśmy po niej do celu jakim była Agroturystyka „Czartak”. Po drodze przeżywając chwilę grozy, bowiem w pewnej chwili okazało się, że z przeciwka, tą samą drogą co my porusza się inny pojazd. Górka, strome boki, błoto, my i ten ktoś. Na szczęście mijający nas pojazd był bardziej terenowy niż nasz. Wziął nas lewym bokiem, przechylony pod kątem jakiś 40 stopni. Tak wnioskuję na oko, bo kątomierza nie przykładałam. Nie wyglądało to najlepiej no ale… taki mieliśmy początek przygody.

Jeszcze zanim dojechaliśmy do Agroturystyki „Czartak” zdążyliśmy kilka razy zwątpić w prawidłowość obranej drogi i zajść pod niewłaściwy adres. Po dotarciu okazało się, że parking jest tylko i wyłącznie dla gości tejże Agroturystyki i musimy zaparkować wyżej. A wyżej był parking na kilka samochodów (trzy albo cztery) i droga w tylko jednym kierunku. Nic nie widziałam w lusterkach i bałam się jak nigdy, bo dojechałam do barierek i w tym deszczu, przy minimalnej widoczności ciężko mi było cofać. Jednak dzieci mi pomogły i udało się w ścisku zaparkować na jedynym z wolnych miejsc.

Wysiadłam z samochodu szybciej niż kiedykolwiek. Tak mnie cały ten podjazd do parkingu wytrącił z równowagi, że nogi mi się trzęsły. Odechciało mi się wyprawy, tylko… skoro tak wysoko zajechałam, bez sensu byłoby się poddać.

 

Wyruszyliśmy na szlak.

blog165.1

Za barierką zaczynał się szlak zielony i niebieski. Prowadziły nas przez zamglony z lekka, mokry z grubsza i średnio zimny las. Pomału wracałam do sił psychicznych po przygodzie z samochodem. Las niesamowicie leczy, uspokaja i wycisza. Dopóki się nie napije wilgoci także doskonale chroni przed opadami.

Maj w górach to jeszcze nie lato. Na równinie dawno temu zrzuciliśmy kurtki zimowe, a tu gdzieniegdzie leżał jeszcze śnieg. Tylko czy śniegiem można nazwać to błoto śniegowe?

blog165.2

Niemniej jednak dzieciaki miały z niego wielki ubaw, zresztą pies też nie narzekał łapiąc w pysk kulki śniegowego błota rzucane mu. Tylko rękawiczek było szkoda, bo szybko przemokły, co zwiastowało, że dłonie chłopakom przemarzną.

blog165.3

Na szlaku w sumie było w miarę, trochę nas tylko zmyliły oznaczenia w jednym konkretnym miejscu. Straciliśmy czas, na odnalezienie właściwej drogi, chodząc raz w prawo, raz w lewo. Mapa na nic się zdała.

Koniec końców okazało się, że szlak prowadził najpierw przez wnętrze lasu, potem, w tym właśnie niepewnym miejscu należało iść drogą w lewo, i dalej drogą pod górkę. blog165.4

Po jakiś czterdziestu minutach dotarliśmy do miejsca w którym pojawia się szlakowskaz i kamień ku czci.

blog165.5

Tu odbiliśmy na „Małą Ostrą”, niebieskim szlakiem, i dotarliśmy do niej po jakiś pięciu minutach marszu.

blog165.6

Cóż, widoków nie było. Wszędzie tylko mgła, gęsta jak śmietana. Przenikliwe zimno, które nas dopadło na nieosłoniętym wypiętrzeniu, kazało nam czym prędzej zejść i udać się na Skalnik. Wróciliśmy więc na rozdroże no i posłusznie poszliśmy dalej zielono-niebieską ścieżką przez las.

blog165.7

Godzinę i dziesięć minut zajęło nam przejście od nieszczęsnego parkingu do Skalnika. Nie spieszyliśmy się zbytnio. Na szczycie czekała na nas tabliczka z oznaczeniem miejsca i dużo pięknych, starych drzew iglastych.

blog165.8

 

Wędrówka, którą odbyliśmy tego majowego dnia zakończyła się sukcesem. W Agroturystyce „Czartak” wbito nam pieczątki do książeczki. Tak obdarowani pomknęliśmy na zasłużony posiłek. Na szczęście w drodze powrotnej nikt nam nie potowarzyszył z naprzeciwka, w wąskich, drogowych progach Czarnowa. „Mała Ostra” nie dała się poznać z widokowej strony, ale i tak satysfakcja ze zdobycia góry była wielka, zwłaszcza z zajechania pod „Czartak”