17/28 ŁYSICA

Dziś trochę powrotów do Korony Gór Polskich. W najbliższym czasie będę kończyć opisy poszczególnych szczytów, bo koronę już co prawda mam zrobioną, choć nie zweryfikowaną, ale nie ma opisu na blogu (a to sobie swego czasu postawiłam ze ważną część bloga).

Swego czasu przyszło naszej gromadce zdobywców odkryć najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich mierzący sobie 612 m. n. p. m., a mowa tu oczywiście o Łysicy (Łysica to nie to samo, co Łysa góra). Wspomniana Łysica to najniższy szczyt z owych dwudziestu ośmiu, wchodzących w skład korony, jakie należy zdobyć uczestnicząc w klubowej „zabawie”.

Cała przygoda zaczęła się w Świętej Katarzynie – to wieś znajdująca się w województwie świętokrzyskim. Wynajęliśmy połowę domku, który miał dodatkowe atrakcje, mianowicie żaby. Było ich tyle, że chodząc przy domu, trzeba było uważać, żeby żadnej nie przydeptać. Było też do kompletu gniazdo bociana, który klekotał ze swojego wieżowca.

Na drugi dzień wybraliśmy się na szczyt. Już wchodząc na szlak natknęliśmy się na źródełko św. Franciszka.

Z nim wiąże się legenda. Otóż według niej, dawno temu, na szczycie Łysicy był cudnej urody zamek. W zamku mieszkały dwie siostry. Jadwiga – dziewczyna nie stroniąca od rozrywek i Agata – dziewczyna skromna, piękna, kochająca przyrodę. Pewnego dnia w progi zamku zawitał rycerz, prosząc o gościnę. Został ugoszczony. Jadwiga zakochała się w nim z wzajemnością, ale do pełni szczęścia potrzebowała zamku na wyłączność, więc obmyśliła jakby tu się pozbyć siostry. Ów rycerz miał zrzucić Agatę z zamkowej wieży, jednak kiedy wszedł do jej komnaty, nikogo nie zastał, bo Agata wybiegła wczesnym rankiem do lasu, witać dzień. Kiedy już się nacieszyła wschodem słońca wracając do zamku zobaczyła kłębiące się nad zamkową wieżą ciemne chmury z których wyłonił się piorun. Uderzył w zamek tak mocno, że ten rozsypał się w ruinę, jedynie ona przeżyła. Stąd właśnie na szczycie jest gołoborze, jako pozostałość po owym obiekcie. Łzy smutku Agaty, tak długo spływały ze szczytu góry, aż powstało z nich źródełko, któremu przypisuje się magiczne moce, podobno woda z niego leczy choroby oczu. Opodal znajdziemy też drewnianą kapliczkę św. Franciszka i nieco dalej murowaną kapliczkę Żeromskiego.

Wejście na szczyt czerwonym szlakiem wiedzie przez las, głównie po kamieniach. Mamy tu charakterystyczne poręczowanie

… i nic co by się jakoś specjalnie wyróżniało. W większej części była to kamienista droga na szczyt

Szczyt nie jest zjawiskowy – gołoborze, bez tego byłby zapewne sam las.

Wejście na szczyt czyli trasa plus przystanki przy źródełku, kapliczkach i inne „odpoczynki”, spacerkiem zajęła nam dwie godziny.