Są decyzje do których dojrzewamy przez chwilę, kilka miesięcy, ale są i takie do jakich musimy dojrzewać przez lat naście albo wręcz dzieścia. Przekładane z roku na rok, obrosłe kurzem. Przechodzimy obok nich cichutko na palcach, albo nawet na tym najmniejszym palcu u nogi. Byleby ich nie trącić choćby myślą, bo wtedy mogłyby sobie ubzdurać, że nadeszła kolej właśnie na nie. Tak trudne są to sprawy. Ale czy rzeczywiście?
-Ta zupa jest krzywa – spostrzegła Sylwia na widok talerza pełnego pomidorówki.
– To pewnie dlatego, że na jednej stronie zebrały się wszystkie marchewki – zażartowałam sobie, wiedząc, że nie przepada za marchewką.
– A, nie… to stół stoi krzywo – zreflektowała się po chwili.
Uświadomienie sobie krzywizny stołu, niweluje krzywiznę widzenia. Zmiany zupełnie jak ta zupa wyglądają korzystniej, kiedy zlokalizujemy i zlikwidujemy wszystkie ułudy umysłu. A skąd się biorą takie ułudy?
Spotykamy na swojej drodze różne osoby, niekiedy są i takie które lubią zajmować całe miejsce przy naszym stole. Kiedy już się rozsiądą, rozłożą szeroko łokcie i wyciągną mieszankę słów, to nawet telewizor ich nie przegada. Takie osoby po prostu wszystko wiedzą najlepiej. Tyle tylko, że wiedzą „na czarno”. Wyciągają więc przed zastanym problemem, naszym problemem – swoją mapę potencjalnych wariantów i analizują możliwe rozwiązania. W ich ostatecznym rozrachunku każde prowadzi w ślep zaułek, czyli mówiąc krótko nie daje efektywnej zmiany. Takie osoby przechylają stół. Ciężki wydały bowiem osąd. A zupa stygnie, przez co staje się mało atrakcyjna.
Człowiek dąży do równowagi. Chcąc skonsumować takową zupę jest jak ta baletnica, której wszystko w tańcu przeszkadza, a już szczególnie, że „zupa jest krzywa”. Nie może więc podjąć decyzji odkładając ją w nieskończoność, przez co nie następuje w jego życiu żadna zmiana. Głodny jej, spędza kolejny dzień, miesiąc czy rok.
Chudnie od tego postu, całą winę zganiając w końcu na marchewkę, zamiast uświadomić sobie – gdzie jest kijek? Kto mu wybił apetyt z głowy, wbijając mu zamiast niego do głowy farmazony w postaci plotki, własnych sądów czy nieadekwatnych przykładów? I dlaczego ten ktoś tak długo pilnuje jego zupy, sam jej nie ruszając?
Aby wyprostować stół, trzeba zlokalizować intruza a potem go wyrzucić… niech pilnuje własnej strawy. Niech gnuśnieje w oczekiwaniu na koniec świata.
-E… ta marchewka jest nawet dobra – stwierdziła Sylwia po zjedzeniu kilku łyżek zupy.
Nie ma jednego przepisu na ugotowanie marchewki, jak nie ma jednego smaku zupy pomidorowej. Jedna jest z ryżem, druga z makaronem, trzecia z ziemniakami. Jedna jest ze świeżych pomidorów, druga z koncentratu a jeszcze inna z pomidorów w puszcze. Od wyboru do… koloru. Jednocześnie jest jeden pewnik: każdy lubi zupę pomidorową. To jakiś paradoks? Nie. To tylko świadczy o tym, że każdy człowiek potrzebuje zmian.